Czas na kolejny krok (34)
To nie był tydzień moich marzeń. Ostatnio pisałem, że już się czuję lepiej i o ile w ciągu dnia zauważalnie mniej kaszlałem, o tyle w nocy miałem ataki duszącego kaszlu. Chciałem znowu zacząć wstawać godzinę przed wszystkimi, ale te nocne ataki powodowały, że aplikacja w moim zegarku każdego dnia pokazywała słabą jakość snu na poziomie 40-60%. Natomiast dzięki temu, że zacząłem się wcześniej kłaść się spać, przynajmniej wstawałem razem z moim synkiem, a nawet chwilę przed nim.
Weekend w końcu przespałem dobrze, nie budził mnie kaszel. Aplikacja z soboty na niedzielę pokazała jakość snu dobrą na poziomie bliskim 80%, a wczoraj na poziomie 84%. Wczoraj nawet wstałem o 5:30, ale jak usiadłem do medytacji, to odpływałem, więc postanowiłem wrócić jeszcze na godzinę dospać. Opłaciło się, bo cały dzień czułem się porządnie wyspany.Brakuje mi aktywności fizycznej. Od siedzenia przy komputerze wróciły bóle pleców i karku. To ciekawe, że zawsze jak mam przerwę w mniej lub bardziej regularnym bieganiu, to po tygodniu, dwóch wracają bóle pleców, a jak tylko z powrotem zaczynam biegać, bóle mijają, jak ręka odjął po 2-3 dniach aktywności. Jako że jeszcze nie czuję się wyleczony na 100%, postanowiłem, że w tym tygodniu rozruszam się dłuższymi, szybkimi spacerami po odprowadzeniu dzieciaków do przedszkola, a od przyszłego tygodnia wrócę do regularnego biegania. Wczoraj i dziś odbyłem takie spacery, a dzisiejszy był naprawdę szybkim marszem. Celowo jak wchodzę do lasu, to zdejmuję słuchawki, żeby spacerując słuchać śpiewu ptaków i innych odgłosów lasu. Dzisiaj natknąłem na sarenkę, ale nie chciała ze mną postać i szybko czmychnęła w knieje. Zresztą bardzo fajny koncert ptasi mam też u siebie w ogrodzie. W ramach przerw przy pracy zacząłem wychodzić do ogrodu na 5-10 min, żeby posłuchać odgłosów przyrody, to bardzo pozytywnie nastraja (szkoda tylko, że od czasu do czasu ten koncert przerywany jest przez hałas jakiegoś przejeżdżającego samochodu).
W zeszłym tygodniu skoncentrowałem się przede wszystkim na kursie, którego nie dokończyłem w terminie. Niestety, mimo że spędziłem z nim łącznie 7h plus jakieś 3h na rozwiązywaniu zadań z niego (staram się najpierw sam rozwiązać zadanie, a dopiero potem obejrzeć jak to robi prowadzący), nadal nie ukończyłem tego kursu. Wynika to z tego, że staram się wnikliwie analizować przekazywaną wiedzę tak, żeby to zrozumieć i dodatkowo zrobić z danej partii notatki. Myślę, że to dobre podejście, ale przez to, że cały tydzień poświęciłem na kurs i tutoriale na MDN to czuje ogromny głód pisania kodu Czuję taka wewnętrzna niecierpliwość, że już bym chciał mieć za sobą wszystkie podstawy i móc rozwiązywać zadania, pisać swoją stronę, rozwijać Bajtmana i inne projekty, które stale wpadają mi do mojej głowy.
Ostatnio na jednej z grup początkujących programistów, ktoś doświadczony napisał, że to nie jest tak, że programista, powiedzmy Regular Developer, ma wszystko w paluszku i pisze kod z głowy, że Ci zawodowi programiści nie pamiętają wszystkiego i zawsze mają otwartą dokumentację. Różnica między nim a początkującym programistą jest taka, że ten pierwszy wie, czego szuka, bo już tego kiedyś używał, a początkujący, pierwszy raz czegoś szuka, więc jest to trudniejsze i bardziej czasochłonne. Przyszło mi do głowy, że trochę mnie blokuję ten kurs. Bo zamiast wziąć się za pisanie kodu i wyszukiwanie rozwiązań tego, co jest mi aktualnie potrzebne, ja fiksuję się na tym, żebym dokończyć kurs. Postanowiłem to zmienić i dlatego wczoraj 1.5h spędziłem z kursem, a potem rozwiązałem 2 zadania na Codewars. Dzisiaj usiądę na godzinę do kursu, a resztę dnia spędzę ze stroną mojego bloga, żeby ją posunąć do przodu. Jutro popracuję nad BajtManem (dorobię mu stopy 🤪) tak, żeby było różnorodnie.
Wczoraj też podjąłem jeszcze jedną ważną decyzję. Mianowicie uznałem, że nadszedł czas, żeby stopniowo, na razie bardzo nieśmiało, ale zacząć promować swoją osobę jako szukającą pracy w zawodzie programisty. Najlepszym miejscem jest do tego LinkedIn, dlatego wczoraj zmoderowałem swój profil pod kątem osoby szukającej zatrudnienia w branży IT. Mam bardzo dużo kontaktów na LinkedIn jednak jakieś 90% z nich to finansiści i branża FMCG, dlatego muszę robić research i zapraszać do kontaktów ludzi zajmujących się programowaniem, oraz rekruterów specjalizujących się W IT. Pomyślałem też, że fajnie będzie na LinkedIn publikować moje anglojęzyczne wpisy z bloga, które planuję mniej więcej raz na 2 tygodnie pisać. Tylko zanim wrzucę je na LinkedIn, powinny one być napisane poprawnie po angielsku. Napisałem już do jednego kolegi czy mógłby mi pomóc w redagowaniu tych wpisów pod kątem poprawności językowej, tak, żebym ja mógł poprawiać mój angielski i żeby nadawały się do publikacji. Na razie kolega się nie odezwał, ale wiem, że jest bardzo zapracowany, więc nie mam pewności czy znajdzie czas na pomoc pro bono. Zobaczymy, jak nie, to poszukam innego sposobu, może znajdę kogoś, kto podejmie się redagowania krótkich wpisów po angielsku.
Zabawne, bo wczoraj jak przeredagowywałem mojego LinkedIn'a, napisał do mnie sąsiad, który jest dyrektorem w software housie, pewnie wyskoczyło mu powiadomienie, że wchodziłem na jego profil, jak szukałem kontaktów z branży IT. W każdym razie napisał, żebym podesłał mu swoje programistyczne CV, to przekaże je do swoich HR-ów, żeby zobaczyli czy znajdzie się dla mnie miejsce, w którymś ich zespole programistycznym. Kurde trochę się zmieszałem 🤪. Chciałem powoli zacząć promować się jako szukający zajęcia w świecie programistycznym, a tu jeb, dawaj CV. Przecież ja jeszcze nawet nie mam CV przygotowanego do celów rekrutacji na stanowisko programistyczne. Nawet za bardzo nie wiem jak się za nie zabrać. 20 lat handel, ostatnia praca: dyrektor ds. rozwoju rynków zagranicznych i nagle — szukam pracy jako Junior Developer, za minimalną krajową 🤪. Muszę skontaktować się ze specjalistami od HR których znam, żeby pomogli mi ten case ugryźć. Może warto. Moja ukochana żona w weekend widziała się z przyjaciółką, której mąż jest programistą i pracuje w Berlinie, już jako manager w branży IT. Ta koleżanka zadała jej pytanie: czemu nie szukam pracy w zawodzie, skoro już coś umiem. No właśnie, to jest największy problem u mnie. Czy ja już coś umiem? Jestem idealistą z natury i może to powoduje, że mam poczucie jakbym ciągle niewiele umiał, a z drugiej strony potrafię samodzielnie rozwiązywać zadania i problemy w JSie. Owszem, zajmuje mi to zazwyczaj trochę czasu, ale ostatecznie jeszcze ani razu się nie poddałem i za każdym razem udawało mi się znaleźć rozwiązanie. To, że kodu miałem 2-3 razy więcej niż rozwiązanie, z którym potem porównywałem swoją wersję, to chyba nic złego, w końcu zawsze można zrobić re factoring 🤪. No nic. Może czas bardziej uwierzyć w siebie i w swoje umiejętności, a już na pewno czas więcej zasobów poświęcić na pisanie kodu i rozwijanie swoich projektów.
Swoją drogą chyba zacznę kolejny wlany projekt — własną ToDo listę. Wiem, że jest to wyświechtany projekt, bo każdy robi ToDo listę i w większości przypadków nie ma w nich nic odkrywczego, jednak ja mam nieco inny powód. Od dawna korzystam z tego typu aplikacji, najpierw to było Nozbe, oparte na metodologii GTD (Getting Thinks Done) Davida Allena, ale brakowało mi tam pewnej elastyczności. Potem był Todoist, ale tu znowu nie mogłem się odnaleźć w projektach, pod-projektach i pod-pod-projektach oraz zadaniach i pod-zadaniach, więc wróciłem do Nozbe, ale po jakimś czasie zaczęło mi znowu brakować pewnych funkcjonalności z Todoist, więc ostatecznie wróciłem do tego drugiego no i tak używam już od dobrego roku, ale... No właśnie, ciągle jest jakieś ale, a to brakuje mi w tych apkach możliwości dodawania nowego, takiego samego zadania po ukończeniu poprzedniego (w obu apkach można zrobić tylko zadania cykliczne, a nie da się zrobić zadania powtarzanego x razy w nieokreślonym odstępie czasu), a to w Todoist brakuje mi prostej opcji zamiany zadania w projekt (w Nozbe ta opcja jest). W obu aplikacjach brakuje mi opcji robienia luźnych notatek (w formie Journal'a) oraz możliwości planowania i podsumowania dnia tak jakby to mi pasowało. Nawet nie próbuję szukać innej tego typu aplikacji bo na bank w innej też będzie mi wiele rzeczy brakowało. Więc, skoro uczę się programować, to może napiszę swoją aplikację ToDo, która będzie zawierała wszystkie te funkcjonalności oferowane przez inne apki, ale dopasowane do moich potrzeb i uzupełnione o funkcjonalności, których w jednej bądź drugiej mi brakuje. W końcu Nozbe tak właśnie powstało, Michał Śliwiński zaczął tworzyć apkę ToDo, bo żadna dostępna nie spełniała jego oczekiwań i tak powstał projekt, który podbija świat. To nie będzie łatwy projekt ale stopniowo, krok po kroku mogę go rozwijać o kolejne funkcjonalności i udogodnienia, a na razie pozostaję przy Todoist, bo już mi się nie chce konfigurować i uczyć od nowa innej platformy.
To niesamowite, jak prawdziwe jest powiedzenie, że im dalej w las, tym więcej drzew. Wracam do działania 👊
„Wiele złych kroków uczyniono, stojąc w miejscu.” ~ Fortune Cookie
„Jeśli nie umiesz latać, biegnij. Jeśli nie umiesz biegać, chodź. Jeśli nie umiesz chodzić, czołgaj się. Ale bez względu na wszystko – posuwaj się naprzód.” ~ Martin Luther King
Faktycznie czas na kolejny krok. Jesteś wielki I spróbuj pójść dalej...
OdpowiedzUsuńPójdę i nie zatrzymam się, póki nie dojdę do celu 👊
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń