12-tygodniowy plan II - tydzień czwarty (31)

Nie mogłem się zebrać do napisania tego posta, nawet przeszło mi przez myśl, żeby go sobie w tym tygodniu odpuścić. Ostatecznie uznałem, że chcę być konsekwentny i raz w tygodniu publikować posta (na razie tylko raz odpuściłem i kiepsko się z tym czułem). Nie mogłem się zebrać dlatego, że szkoda mi było czasu. W tym tygodniu mam taki zapał do pracy i nadrabiania zaległości, że szkoda mi każdej minuty. Niestety jest co nadrabiać, bo zeszły tydzień delikatnie a, wszystko na to wskazuje, ten tydzień powinien przebiec bez większych zakłóceń (nie licząc elektryka gaduły, który przepina nam instalację elektryczną w dawnym warsztacie śp. teścia).


Dobra, nie chcę tracić czasu, więc ten wpis będzie krótki i rzeczowy.


Realizacja zadań:

Jak już wspomniałem, w zeszłym tygodniu nie było najlepiej. Poniedziałek, „lany”, spędziłem z rodziną. We wtorek byłem zmęczony po świętach (bardziej przejedzony, bo zmęczyć nie było się czym) więc też niewiele zrobiłem, w zasadzie to tylko popracowałem nad zainstalowaniem WordPress'a na moim serwerze (muszę się w końcu zmobilizować i wynieść z Bloggera). Środa była w zasadzie jedynym w pełni przepracowanym dniem, bo w czwartek znowu zgodziłem się pomóc w firmie kamieniarskiej (za mało asertywny jestem w tej materii, bo i za bardzo każdy grosz się przydaje, ale w tym tygodniu, nawet jak mnie poproszą, to odmówię). No i piątek... aż przejdę do nowego akapitu 😅

W piątek moja ukochana wyjeżdżała na mazury na weekend jogi ze znajomą, a ja zostawałem sam z dzieciakami. Umówiłem się co prawda, że w ten weekend, z odsieczą przyjedzie moja ukochana siostrzyczka, ale nie zdawałem sobie sprawy jak nieoceniona będzie jej pomoc. Do wczesnego popołudnia skupiłem się na pracy, a potem musiałem trochę ogarnąć dom przed przyjazdem mojej siostry no i ogólnie przed weekendem. Ok godziny 17, jak już miałem powoli zbierać się do wyjazdu po siostrę, zadzwoniła moja żona, żeby powiedzieć mi, że nasza nowa znajoma, mama przyjaciela z przedszkola naszego synka, pyta na grupie czy może komuś „podrzucić” tegoż przyjaciela, bo ze starszym synkiem musi pilnie jechać do szpitala (jakiś problem z kręgosłupem) i moja ukochana pyta, czy może ja bym nie przygarnął chłopaka. Myślę sobie, ok, jedno w tę czy w tamtą różnicy nie zrobi, poza tym przyjeżdża moja siostrzyczka, a tak w ogóle to, jak mój synek będzie miał kolegę w domu to, będzie miał towarzystwo do zabawy i w sumie nam będzie lżej. Zadzwoniłem, powiedziałem, że nie ma sprawy i w taki o to sposób miałem pod opieką nie dwójkę a trójkę przedszkolaków.

Ogólnie nie było źle, dzieciaki szalały, zrobiliśmy ognisko, usmażyliśmy kiełbaski i wieczór przebiegł spokojnie. Niestety ok. 21:00 okazało się, że mama chłopca czeka nadal na wyniki tomografu, nie wiadomo, o której będą no i czy w takiej sytuacji mały może zostać u nas na noc, czy może ma prosić jakąś sąsiadkę, żeby zabrała chłopca do siebie. Oczywiście zgodziłem się, żeby został u nas, a tyle radości ile to sprawiło dzieciakom, było tego warte. Najtrudniej było położyć całe to rozbrykane towarzystwo spać, było już późno, a ja też chciałem trochę odpocząć i spędzić czas z siostrą, której dawno nie widziałem. Ostatecznie dzieci popadały o 23:00 (normalnie moje przed 21:00 już śpią).

No to spędziłem czas z siostrą, pogadaliśmy, wypiliśmy kilka piwek, pośmialiśmy się i zrobiliśmy najgłupszą z możliwych rzeczy. Włączyliśmy 3. sezon AfterLife (dla wyjaśnienia, AfterLife to zajebisty miniserial, w którym każdy z trzech sezonów składa się z sześciu 25-minutowych odcinków). Ja ten sezon, ostatni zresztą, już widziałem, ale moja siostra nie, więc uznaliśmy, że możemy obejrzeć 1 czy 2 odcinki przed snem. Aha, 1 czy 2. Obejrzeliśmy trzeci, no to może jeszcze jeden, a potem jeszcze jeden, ale to już ostatni, a potem, kurde, został już tylko jeden, ostatni odcinek, 25 min nas nie zbawi, a zresztą dzieci poszły późno spać, to na pewno dadzą nam pospać... Tak o to poszliśmy spać po 3., a w sumie to chyba nawet bliżej 4. w nocy (czy może to już nad ranem 🤯). Rano dzieciaki oczywiście jak to w wolne dni, wcale nie miały zamiaru dać nam pospać i już o 6:30 szalały po domu. O 7:00 stwierdziły, że są głodne, więc zostałem zwleczony z łóżka do robienia naleśników. 3 godziny snu (bo tyle pokazał mi mój zegarek) to zdecydowanie za mało, żeby w pełni być na chodzie, ale musiałem jakoś to przetrwać. Jakoś przetrwałem, ba nawet przetrwałem do niemal pierwszej w nocy, bo tego dnia jak już dwójka moich tylko dzieci poszła spać, postanowiliśmy z siostrą obejrzeć jeszcze jakiś film i trochę nam zeszło z wyborem właściwego, a i dzieciaki co chwilę się przebudzały nabuzowane emocjami po dwóch dniach szaleństw (w sobotę byliśmy na grillu u znajomego, który też został z dwójką dzieci, bo to jego żona pojechała z moją na weekend jogi).

Ogólnie po tym weekendzie mam jedno przemyślenie, trzeba sobie pomagać, trzeba pomagać innym, swoim bliskim, znajomym, sąsiadom, ale nie tylko - trzeba pomagać wszystkim potrzebującym. To daje szczęście, nie tylko tym, którym pomagamy, ale i nam samym. Poza tym, nigdy nie wiadomo, kiedy sami będziemy potrzebowali pomocy.

No dobra, miało być krótko, a się znowu rozpisałem. Z tego wszystkiego w zeszłym tygodniu przepracowałem nad moimi zadaniami niecałe dwa dni i to, co udało mi się zrobić, to:

3 godziny z kursem JS (75% planu)

2,5h z tutorialami na MDN (125% planu),

1,5h z własnymi projektami (50% planu)

2 zadania z Codewars (100% planu).

Łącznie w tamtym tygodniu zrealizowałem nieco ponad 60% planu, co biorąc pod uwagę okoliczności, można by było uznać za niezły wynik, ale biorąc pod uwagę, że w całym poprzednim kwartale mojego 12-tygodniowego planu zrealizowałem tylko 68%, sprawia, że jeszcze więcej mam do nadrobienia.

Postanowiłem też wprowadzić drobne modyfikacje w planie. Po pierwsze nie udało mi się w cztery tygodnie zakończyć kursu JS. Tę aktywność zrealizowałem w zaledwie 50%, ale i tak po postępie w kursie widzę, że źle przeliczyłem czas i jeszcze dodatkowe 8h na ten kurs by mi się przydało, a więc 2 tygodnie (plus nadrobienie zaległości, które to też w te 2 tygodnie chcę ogarnąć). Oprócz tego, póki nie skończę kursu, nie ma sensu zabierać się za JavaScript30 Challange, ponieważ zadania tam wymagają, chociaż minimalnej znajomości wszystkich zagadnień i konceptów tego języka programowania, a ja te zadania chcę realizować sam, a dopiero po napisaniu ich samemu, oglądać tutorial jak to zrobił autor. Dlatego wyrzucam tę aktywność z mojego planu na najbliższe 2 tygodnie. Natomiast, jako że dobrze mi idzie rozwiązywanie zadań na Codewars, od tego tygodnia planuję rozwiązywać minimum 3 zadania tygodniowo.

Tak więc wiemy co robić, nie ma czasu do stracenia, trzeba się brać do roboty. W kolejnym tygodniu wypada długi weekend majowy, dzieciaki w poniedziałek i wtorek nie idą do przedszkola, więc też będzie ciężko 😱

"Good People Do Things For Other People. That’s It. The End."

“We’re Not Just Here For Us, We’re Here For Others.”

        ~ After Life, TV Show

Komentarze

  1. Pięknie piszesz i jestem z Ciebie dumna, z tego co robisz, jak wspaniale zajmujesz się dziećmi i jeszcze oferujesz pomoc innym.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wygląda na to, że GITarra 😎 (40)

Pociąg "IT" do stacji "Software Developer" odjeżdża z toru przy peronie pierwszym. (41)

Pracuje się, oj pracuje... (44)