Ja już nie wiem czy powinienem się śmiać czy może powinienem zacząć płakać. W niedzielę poszedłem spać razem z dziećmi ok. 20:00 po to, żeby się mega wyspać, wstać o 5:00 i na pełnym gazie rozpocząć nowy tydzień. Ten poniedziałek był szczególnie ważny, bo to dzisiaj miałem doprecyzować i rozpisać swój nowy, zajebisty 12-tygodniowy plan. Mało tego, w głowie już nawet mam wstępny plan na kolejny cykl. Jest moc 💪🏻
Zaczęło się elegancko, pobudka o 5:00, pół godziny medytacji i pół godziny czytania Głowy do liczb (w sumie to notatek i cytatów jakie wcześniej zrobiłem, po to żeby odświeżyć już przerobiony materiał). Mniej więcej o 6:30 wstały dzieciaki, więc się trochę z nimi powygłupiałem i poszedłem zrobić zielony koktajl. Dzieci zażyczyły sobie koktajlu a'la Bing (banan, marchewka, napój owsiany) więc oczywiście spełniłem ich życzenie. Powiedziały że wyszedł pyszny 😍.
Ok 8:00 byliśmy gotowi do wyjścia - dzieciaki prze szczęśliwe, że idą do przedszkola w nowych bucikach które kupiliśmy im w weekend, a ja prze szczęśliwy, że nie prycham i w końcu mogę znowu pobiegać. Tuż przed wyjściem mała awaria, córeczka mówi, że zrobiła siusiu w majteczki. Ok, bywa. Przebieramy się i wszystko będzie git. Okazuje się, że to nie siusiu poleciało w majteczki. Synek przez weekend borykał się z jakimś rota wirusem, który podobno pojawił się w jego grupie, więc pewnie siostrzyczka przejęła go od niego. Pierwsza myśl: zostaje w domu, ale po przebraniu mówi, że czuje się dobrze i nic ją nie boli. Wygląda i zachowuje się też jakby nic jej nie dolegało więc podjęliśmy decyzję, że jedzie do przedszkola.
Uff, wszystko gra. Dzieciaki w przedszkolu, ja przebiegłem 5 km w drodze powrotnej. W domu ćwiczenia oddechowe Wim-Hoff'a, pompki, horse-stance i polewanie się zimną wodą przez blisko 2 minuty. Ubieram się, w międzyczasie zielony koktajl i siadam do planowania. Wszystko układa się wspaniale. Do czasu. 11:00 dzwoni telefon, nieznany numer. Odbieram - przedszkole. Księżniczka jest osowiała i ma podwyższoną temperaturę, mam podjąć decyzję co robić. No i jaką ja mogłem podjąć decyzję? Oczywiście, że zabieram ją do domu. Nic nie jest ważniejsze od zdrowia i samopoczucia moich dzieci.
A plan? Plan jest ale jeszcze nie zmaterializowany. Nie wiadomo czy jutro "Pszczółka" pójdzie do przedszkola, zależy jak będzie się czułą rano. Niby przez całe popołudnie było ok, ale tym razem zostanie w domu choćby miała najmniejsze objawy czegokolwiek. Także jutro zobaczę jak będzie wyglądał ten tydzień, ale wielkie otwarcie nowego 12-tygodniowego planu rozpocznę od przyszłego tygodnia.
A propos planu, kilka dni temu obejrzałem krótki film na YT o tym kiedy zacząć się uczyć pierwszego frameworka do JavaScript i w trakcie tego filmiku zrobiłem taką notatkę na kopercie, którą akurat miałem pod ręką:

Na tej podstawie zrodził się plan, a w zasadzie to cel: za 12 tygodni będę miał solidne podstawy JS-a do nauki frameworków. A jak już będę się uczył frameworków, to równocześnie będę wysyłał CV na Junior JS Developera / Junior Front End Developera. Wtedy też przystąpię do kursu: "CS50: Introduction to Computer Science" na Harvardzie i po wakacjach będę już pracował jako programista. A wtedy zacznie się zupełnie inne planowanie...
Jednak czym są moje problemy w porównaniu z problemami naszych wschodnich sąsiadów. Tam się dzieją prawdziwe życiowe tragedie. Ludzie tracą swój dorobek, domy, bliskich. TO są prawdziwe tragedię. To co możemy zrobić to pomagać, każdy na miarę swoich możliwości.
"Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich planach." ~ Woody Allen
"Problemem nie jest problem, problemem jest Twoje podejście do problemu."
~Kapitan Jack Sparrow
Komentarze
Prześlij komentarz