12-tygodniowy plan - tydzień drugi (8)
Dzisiaj będzie krótko. Przede wszystkim dlatego, że jak to piszę to jest już po dwudziestej drugiej, jestem trochę zmęczony, i kiepsko się czuję.
To był fatalny tydzień, choć do czwartku nic na to nie wskazywało. Wtedy właśnie poczułem, że w końcu się wyleczyłem (po ponad dwóch tygodniach z gilem i kaszlem). Powoli realizowałem zaplanowane zadania. Może nie w takim stopniu jak bym chciał, ale sprawy posuwały się do przodu, wracała energia, a przede mną był weekend do nadrobienia zaległości. W piątek popołudniu przepracowałem pełen blok 1,5h z kursem, a kolejny planowałem na wieczór. Potem dwie godziny popracowałem w ogrodzie i na koniec, przed położeniem dzieci spać zrobiliśmy z żoną planowane przemeblowanie i... zatkało mi zatoki.
Nic nadzwyczajnego, przecież jestem uczulony na roztocza kurzu domowego, a wiadomo że za szafami jest tego najwięcej. Lek przeciwhistaminowy, wapno z kwercetyną i za chwilę będę jak nowy. Godzinę później było jeszcze gorzej, czułem jakby mi rozsadzało zatoki. Wieczorny blok z kursem musiałem odpuścić. Poszedłem spać z myślą, że do rana na pewno wszystko będzie dobrze.
Niestety nie było, okazało się, że to nie alergia, to znowu jakiś cholerny wirus, ale tym razem nie tylko kaszel i katar, a po prostu zwaliło mnie z nóg. Nie byłem w stanie wywlec się z łóżka. Nie miałem gorączki, ale czułem się jakby ktoś mnie przejechał walcem, no i te zatkane zatoki i suchy kaszel. Xylometazolin, paracetamol, witamina C1000 i ciepła kołdra spowodowały, że w niedzielę nadawałem się już do jakiejś aktywności, ale byłem tak osłabiony, że ograniczyłem się do niezbędnego minimum.
To wszystko sprawiło, że wykonanie zadań w drugim z dwunastu tygodni było beznadziejne, nawet nie zdołałem zrobić podsumowania tygodnia, zresztą nie bardzo było co podsumowywać. Ostatecznie przepracowałem 2 bloki po 1,5h z kursem i sześć razy rozwiązywałem zadania na free Code Camp. Łącznie około godziny spędziłem z treściami po angielsku i pewnie przez jakąś godzinę czytałem Diunę. Mam nadzieję, że to ostatni taki incydent zdrowotny w tym 12-tygodniowym cyklu, że mój organizm wytworzył przeciwciała i dalej będzie już tylko lepiej.
Cała ta sytuacja skłoniła mnie do pewnych przemyśleń. Jakiś czas temu słuchałem podcastu chyba Dominika Juszczyka, w którym była mowa o nawykach i sposobach na ich skuteczne budowanie. Postaram się odnaleźć ten podcast, żeby go jeszcze raz przesłuchać i zamieścić tu do niego link. W każdym razie w tym materiale padło stwierdzenie, że nawyki powinno się budować stopniowo, pojedynczo a nie po kilka naraz, bo tylko wtedy te nawyki mogą zostać wdrożone skutecznie. Oczywiście ja, jak to ja, nie uwierzyłem. Sranie w banię pomyślałem, ja jestem zajebisty i dam radę wdrażać pierdyliard nawyków naraz. Jednak ostatnie tygodnie coraz bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu, że Dominik mógł mieć rację. Stworzyłem plan, bardzo ambitny, ale oprócz tego, że ambitny to jeszcze wprowadzający co najmniej kilka nowych rutyn, które chciałbym wprowadzić do mojego życia i mimo szczerych chęci w zasadzie żadnej nie udaje mi się wdrożyć w stu procentach.
Moim priorytetem jest nauka programowania i biorąc pod uwagę obecne ograniczenia i słabości z jakimi muszę się mierzyć, na tym celu powinienem się skoncentrować. "One think" - nauka programowania. Nie zamierzam rezygnować z wdrażania innych aktywności poza tą jedyną, ale tylko z nauki programowania będę się rozliczał.
„Jeśli podejmiesz się roli ponad siły, nie tylko źle ją odegrasz, ale również zaniechasz innej, którą mógłbyś dobrze odegrać.“ ~ Epiktet
„Nie usiłuj naginać biegu wydarzeń do swojej woli, ale naginaj wolę do biegu wydarzeń, a życie upłynie ci w pomyślności.“ ~ Epiktet
Komentarze
Prześlij komentarz