Choćby skały srały. (4)
Jak się wali, to wszystko na raz.
Jakiś czas temu czytałem "Potęgę podświadomości" doktora Josepha Murphy-ego i tam tego typu zjawiska wyjaśnione są pewną mocą sprawczą naszej podświadomości. Można by rzec "co siejesz to zbierasz", tu konkretnie co myślisz to będzie Ci dane.
Postanowiłem zostać programistą. Jak już pisałem wcześniej, zawsze tego chciałem, jednak coś poszło nie tak i przez ostatnie 20 lat zajmowałem się sprzedażą najpierw usług finansowych a potem produktów FMCG. W maju tego roku idea spełnienia mojego marzenia ponownie zakiełkowała i bardzo szybko rozkwitła w mojej głowie. Przez następne trzy miesiące większość wolnego czasu przeznaczałem na przygotowanie planu nowej ścieżki swojego życia. Nie było tu mowy o jakichś kosmetycznych zmianach w dotychczasowej egzystencji, tu chodzi o totalną zmianę kierunku, obrót o 180 stopni i pójście w przeciwną stronę. Wrzesień miał być takim nowym otwarciem. Dzieci idą do przedszkola, żona pracuje, a ja w pełni poświęcam się realizacji zaplanowanych zadań.
No i się zaczęło.
Najpierw mój kochany synek zaczął kaszleć, co automatycznie oznaczało, że musi zostać w domu. Pomyślałem sobie spoko, chłopak ma już 4 lata i potrafi się skoncentrować na jakiejś zabawie dłużej niż 5 min. Przeorganizuję swój plan tak, że będę się nim zajmował a w międzyczasie wygospodaruję odpowiednie bloki czasowe na wykonywanie moich zadań. Trzy dni później sprawy jeszcze bardziej się skomplikowały, bo trzeba pomóc w zaprzyjaźnionej firmie i do końca października jestem zajęty tą pomocą codziennie do godziny 16:00. W międzyczasie, czego można się było spodziewać, rozchorowała się również moja ukochana córeczka, a jakby tego było mało, to guwno mnie też dopadło.
Jeśli wierzyć w teorie dr. Murphy-ego zawarte w "Potędze podświadomości", to sam jestem winien takiemu stanu rzeczy. Wielokrotnie podczas przygotowań do "przełomowego" września, przez moją głowę przetaczała się myśl, że "na bank" we wrześniu będzie klapa. Nawet mojej żonie żaliłem się, że jak nic, jak dzieci pójdą do przedszkola, to któreś się rozchoruje i moje plany legną w gruzach.
Jest też inne wyjaśnienie tej sytuacji, to "stoiccy Bogowie" wystawiają na próbę mój charakter rzucając mi co rusz kłody pod nogi. A może to po prostu jesień i okres wzmożonych zachorowań, szczególnie wśród dzieci, zaś znajomym sam zaoferowałem gotowość do pomocy, jeśli będą potrzebowali.
W sobotę miałem szczyt mojego przeziębienia, ciekło mi z nosa, dusił mnie kaszel. Myślałem wtedy a walić to, 20 lat czekałem to mogę poczekać jeszcze miesiąc. Doszedłem wtedy do wniosku, że nie ma sensu pisać bloga o moim wyzwaniu skoro i tak nie mam czasu i sił na naukę programowania.
Na szczęście dzisiaj czuję się już znacznie lepiej i powróciło mi trzeźwe myślenie. Jeśli chcę zostać programistą to muszę być niesamowicie wytrwały, pracowity i nieugięty. Muszę wyrobić w sobie pewne nawyki a z mojego planu wynika, że tych nowych nawyków będzie sporo. Ten blog ma być moim sumieniem i formą samokontroli. Zaprzestanie pisania będzie oznaczało poddanie się. Dlatego nadal będę go pisał, niezależnie od wszystkiego, tydzień w tydzień, choćby skały srały...
Za tydzień opiszę moją strategię i jeśli starczy mi czasu i sił, to zamieszczę też pierwsze notatki z kursu programowania, którego część już przerobiłem.
"W terminalu pracownik lotniska uspokoił wszystkich, że zorganizuje dla nas inny samolot, ale wkrótce potem oświadczył, że ze względu na późną godzinę stanie się to dopiero rano. Wśród pasażerów rozległy się jęki zawodu. Mężczyzna zapewniał, że linia lotnicza pokryje koszty noclegu w pobliskim hotelu, co spowodowało kolejną falę jęków. Muszę przyznać, że w pierwszej chwili dołączyłem do chóru zawodzących, później jednak uświadomiłem sobie, co się dzieje: stoiccy bogowie postanowili rzucić mi wyzwanie, więc powiedziałem sobie: ,,Aha! Gra się zaczyna"." ~ "Wyzwanie stoika", prof. William B. Irvine
Komentarze
Prześlij komentarz